Żłobek United Toddlers na Wilanowie w Warszawie. Moje dziecko uczęszczało tam 9 miesięcy. O ile na Panie opiekunki nie narzekam (choć zmieniały się w trakcie, a to nie jest zbyt dobre dla dziecka), to radzę rodzicom uważać na umowę – jest to najmniej korzystna umowa dla rodziców ze wszystkich ofert placówek niepublicznych, jakie widziały moje oczy. Należy uważać na właścicielkę – na maila otrzymaliśmy projekt umowy, w którym na końcu była klauzula, że okres wypowiedzenia (który wynosi aż 3 miesiące, co jest bardzo niekorzystnym zapisem umownym w przypadku takiej niewiadomej jak żłobek!) może ulec skróceniu do 1 miesiąca w uzasadnionych przypadkach, natomiast do podpisu podetknięto nam umowę, z której ten zapis „wypadł” (nasza wina, nie sprawdziliśmy, wierząc w uczciwość drugiej strony). Niestety, ponieważ żłobek naszemu dziecko nie służył, chcieliśmy skorzystać z możliwości skrócenia okresu wypowiedzenia. Wtedy „wykryliśmy”, że zostaliśmy oszukani, tzn. po porównaniu wzoru umowy otrzymanego na maila z umową papierową okazało się, że zapis ten został usunięty z wersji podpisanej papierowo. Musieliśmy płacić pełną kwotę za 3 miesiące wypowiedzenia, mimo, że dziecko praktycznie nie mogło chodzić z powodów zdrowotnych do żłobka. W ogóle ta umowa miała zapisy niemożliwe praktycznie do wykonania. Praktycznie nie było możliwości nie płacić pełnej kwoty (1.500 + wyżywienie w 2015 r.) miesięcznie za żłobek, nawet gdy dziecko nie uczęszczało przez 6 tygodni i było to wcześniej zgłaszane! W umowie bowiem jest zapis, że taka nieobecność (i to tylko, gdy trwa chyba co najmniej miesiąc o ile dobrze pamiętam), ma być zgłoszona najpóżniej na 6 tygodni wcześniej (np. jak zgłaszaliśmy 2 tygodnie wcześniej, że dziecka nie będzie 6 tygodni, to i tak płaciliśmy pełną kwotę). Rodzice mają zawsze nadzieję, że nie będzie potrzeby zmieniać żłobka czy w ogóle formy opieki, ale w naszym przypadku życie pokazało, że dziecko nie nadawało się do żłobka, a zachowanie właścicielki było w tej trudnej sytuacji fatalne i nie takie, jakiego oczekiwaliśmy. Zabrakło zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Nie dość, że nie skrócono okresu wypowiedzenia, to jeszcze otrzymywaliśmy często gdy byliśmy w pracy a dziecko w żłobku smsy od właścicielki, które nas wyprowadzały z równowagi i powodowały, że nie mogliśmy skupić się na pracy. Generalnie nie przyjmowała, że dziecko mogło się np. zarazić w żłobku czymkolwiek, choć to była oczywista zależność, że chorować zaczęło po kontakcie z dziećmi żłobkowymi i podsumowując – ten Żłobek to BIZNES. Działalność ta nie ma nic wspólnego z powołaniem i pięknymi hasłami, które wiszą na stronie Żłobka. Generalnie uważam, że zrobiliśmy błąd, posyłając tam dziecko. Straciliśmy zdrowie, nerwy i pieniądze. Wszystko rozbija się o FATALNIE (dla rodziców) skonstruowaną umowę. Warto też podkreślić, że ten żłobek często jest nieczynny, ma wakacje, ferie, we wszystkie dni przed długimi weekendami i świętami jest nieczynny, nie zapewniając w tym czasie gdzie indziej dzieciom opieki i również nie obniżając czesnego ani o 1 zł z tego tytułu! (co uważam za skandaliczne) Teraz dziecko chodzi do publicznej placówki i jest o niebo lepiej: chce tam chodzić, wiele się nauczyło, a my SPOKOJNIE chodzimy do pracy, nie otrzymujemy niepotrzebnych smsów i mamy kontakt z innymi rodzicami (w Żłobku UT ten kontakt był wręcz uniemożliwiany przez właścicielkę! – nie znam z nazwiska ani jednego rodzica dziecka, które tyle czasu chodziło do jednej placówki z moim dzieckiem!) Podsumowując: opieka może być (oceniam opiekę na 4+), natomiast umowa – fatalna. Nie zgraliśmy się też charakterologicznie z właścicielką. Ale to pewnie efekt poczucia oszukania, o którym z nią w końcu nie porozmawialiśmy, z uwagi na dobro dziecka, które CZASAMI tam chodziło.
Żłobek United Toddlers na Wilanowie w Warszawie. Moje dziecko uczęszczało tam 9 miesięcy. O ile na Panie opiekunki nie narzekam (choć zmieniały się w trakcie, a to nie jest zbyt dobre dla dziecka), to radzę rodzicom uważać na umowę – jest to najmniej korzystna umowa dla rodziców ze wszystkich ofert placówek niepublicznych, jakie widziały moje oczy. Należy uważać na właścicielkę – na maila otrzymaliśmy projekt umowy, w którym na końcu była klauzula, że okres wypowiedzenia (który wynosi aż 3 miesiące, co jest bardzo niekorzystnym zapisem umownym w przypadku takiej niewiadomej jak żłobek!) może ulec skróceniu do 1 miesiąca w uzasadnionych przypadkach, natomiast do podpisu podetknięto nam umowę, z której ten zapis „wypadł” (nasza wina, nie sprawdziliśmy, wierząc w uczciwość drugiej strony). Niestety, ponieważ żłobek naszemu dziecko nie służył, chcieliśmy skorzystać z możliwości skrócenia okresu wypowiedzenia. Wtedy „wykryliśmy”, że zostaliśmy oszukani, tzn. po porównaniu wzoru umowy otrzymanego na maila z umową papierową okazało się, że zapis ten został usunięty z wersji podpisanej papierowo. Musieliśmy płacić pełną kwotę za 3 miesiące wypowiedzenia, mimo, że dziecko praktycznie nie mogło chodzić z powodów zdrowotnych do żłobka. W ogóle ta umowa miała zapisy niemożliwe praktycznie do wykonania. Praktycznie nie było możliwości nie płacić pełnej kwoty (1.500 + wyżywienie w 2015 r.) miesięcznie za żłobek, nawet gdy dziecko nie uczęszczało przez 6 tygodni i było to wcześniej zgłaszane! W umowie bowiem jest zapis, że taka nieobecność (i to tylko, gdy trwa chyba co najmniej miesiąc o ile dobrze pamiętam), ma być zgłoszona najpóżniej na 6 tygodni wcześniej (np. jak zgłaszaliśmy 2 tygodnie wcześniej, że dziecka nie będzie 6 tygodni, to i tak płaciliśmy pełną kwotę). Rodzice mają zawsze nadzieję, że nie będzie potrzeby zmieniać żłobka czy w ogóle formy opieki, ale w naszym przypadku życie pokazało, że dziecko nie nadawało się do żłobka, a zachowanie właścicielki było w tej trudnej sytuacji fatalne i nie takie, jakiego oczekiwaliśmy. Zabrakło zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Nie dość, że nie skrócono okresu wypowiedzenia, to jeszcze otrzymywaliśmy często gdy byliśmy w pracy a dziecko w żłobku smsy od właścicielki, które nas wyprowadzały z równowagi i powodowały, że nie mogliśmy skupić się na pracy. Generalnie nie przyjmowała, że dziecko mogło się np. zarazić w żłobku czymkolwiek, choć to była oczywista zależność, że chorować zaczęło po kontakcie z dziećmi żłobkowymi i podsumowując – ten Żłobek to BIZNES. Działalność ta nie ma nic wspólnego z powołaniem i pięknymi hasłami, które wiszą na stronie Żłobka. Generalnie uważam, że zrobiliśmy błąd, posyłając tam dziecko. Straciliśmy zdrowie, nerwy i pieniądze. Wszystko rozbija się o FATALNIE (dla rodziców) skonstruowaną umowę. Warto też podkreślić, że ten żłobek często jest nieczynny, ma wakacje, ferie, we wszystkie dni przed długimi weekendami i świętami jest nieczynny, nie zapewniając w tym czasie gdzie indziej dzieciom opieki i również nie obniżając czesnego ani o 1 zł z tego tytułu! (co uważam za skandaliczne) Teraz dziecko chodzi do publicznej placówki i jest o niebo lepiej: chce tam chodzić, wiele się nauczyło, a my SPOKOJNIE chodzimy do pracy, nie otrzymujemy niepotrzebnych smsów i mamy kontakt z innymi rodzicami (w Żłobku UT ten kontakt był wręcz uniemożliwiany przez właścicielkę! – nie znam z nazwiska ani jednego rodzica dziecka, które tyle czasu chodziło do jednej placówki z moim dzieckiem!) Podsumowując: opieka może być (oceniam opiekę na 4+), natomiast umowa – fatalna. Nie zgraliśmy się też charakterologicznie z właścicielką. Ale to pewnie efekt poczucia oszukania, o którym z nią w końcu nie porozmawialiśmy, z uwagi na dobro dziecka, które CZASAMI tam chodziło.